Pieśń duchowa
Św. Jan od Krzyża (Jan de Yepes)

Strofy 20 i 21

WPROWADZENIE DO NASTĘPNEJ STROFY

1. Aby dojść do tak wysokiego stanu doskonałości, jaki tu dusza chce osiągnąć, tj. do zaślubin duchowych, nie tylko musi ona być przejrzysta i oczyszczona ze wszystkich niedoskonałości, buntów i niedoskonałych nawyknień części niższej, przez co wyzuwszy się ze starego człowieka, jest już ujarzmiona i uległa wyższej części, lecz musi również posiadać wielką odwagę i bardzo wysoką miłość do tak mocnego i zażyłego uścisku Boga. W tym stanie bowiem dusza nabywa nie tylko wielkiej czystości i piękna, lecz również nieustraszonej odwagi na skutek tak ścisłego i mocnego węzła, który zawiązuje się przez to zjednoczenie duszy z Bogiem.

2. Dlatego też, by to osiągnąć, dusza musi stanąć na odpowiednim poziomie czystości, męstwa i miłości. Dlatego też Duch Święty, który jest Pośrednikiem tego zjednoczenia duchowego, pragnąc, by dusza nabyła te przymioty i mogła osiągnąć to zjednoczenie, rozmawiając z Ojcem i Synem mówi w Pieśni nad pieśniami: "Siostra nasza mała i piersi nie ma; cóż uczynimy siostrze naszej w dzień, w który będą mówić o niej? Jeśli jest murem, zbudujemy na niej baszty srebrne, jeśli jest drzwiami, spójmy je deskami cedrowymi" (S, 5-9). Przez srebrne baszty wyraża tu niewzruszone i heroiczne cnoty, zawarte w wierze, która jest wyrażona przez srebro. Te heroiczne cnoty mają już miejsce właściwe w stanie zaślubin duchowych i opierają się na duszy mocnej, nazwanej tu murem, w której to twierdzy może Oblubieniec spocząć spokojny, bez obawy, że jakaś słabość Mu przeszkodzi. Przez deski cedrowe oznacza zaś odczucia i przymioty wysokiej miłości, nazwanej tu cedrem, a będącej już miłością zaślubin duchowych.

I aby zespolić z tą miłością oblubienicę, trzeba, aby ona była bramą, przez którą by mógł wejść Oblubieniec, tj. aby bramę woli miała otwartą przez głębokie i prawdziwe przyzwolenie miłości, które jest tym przyrzeczeniem złożonym w czasie zaręczyn, przed zaślubinami duchowymi. Przez piersi oblubienicy wyraża również tę samą miłość doskonałą, która ją musi cechować, by mogła przedstawić się Oblubieńcowi Chrystusowi dla dopełnienia tego stanu.

3. Lecz mówi dalej tekst, że oblubienica natychmiast odpowiedziała z pragnieniem, by wyjść do tych, co przyszli do niej. Mówi: "Ja jestem murem, a piersi moje jako wieża" (Pnp 8, 10), tj. moja dusza jest odważna, moja miłość bardzo wysoka, więc nic mi nie brakuje do tego stanu. To swe pragnienie doskonałego zjednoczenia i przeobrażenia dawała dusza-oblubienica poznać i w poprzednich strofach, zwłaszcza w ostatniej, w której chcąc przynaglić Oblubieńca przedstawia Mu cnoty, otrzymane od Niego i całe bogate przygotowanie na Jego przyjęcie. W odpowiedzi na to Oblubieniec chce dopełnić wszystkiego i mówi dwie następne strofy, w których ostatecznie oczyszcza duszę, napełnia ją odwagą i przygotowuje do tego stanu tak w części zmysłowej, jak i duchowej. Zwraca te strofy przeciw wszystkim buntom i przeciwnościom tak ze strony zmysłowej, jak i ze strony szatana.

Przez ptaki w swym locie swobodne,
Lwy, jelenie, rogacze skaczące,
Góry, doliny, rozłogi,
Wody, przestworza jaśniejące,
Upiory nocne sen niepokojące.

Przez lir słodkie dźwięki
I przez śpiew syren was zaklinam,
Byście nie sprawiały swym gniewem udręki,
Ni się zbliżały w murów otoczenia,
By Miła spała pełna ukojenia.

OBJAŚNIENIE

4. W tych dwóch strofach wprowadza Oblubieniec, Syn Boży, duszę-oblubienicę w posiadanie pełnego pokoju i uciszenia, przez pogodzenie jej niższej i wyższej części duszy, przez oczyszczenie jej ze wszystkich niedoskonałości, uporządkowanie władz i skłonności naturalnych i zaspokojenie innych pożądań, jak to jest wyrażone w tych dwóch strofach, których myśl przewodnia jest następująca:

Najpierw zaklina Oblubieniec i rozkazuje, by się oddaliły nieużyteczne porywy i obrazy fantazji i wyobraźni. Wprowadza również ład w dwie władze naturalne, gniewliwą i pożądliwą, które przedtem niepokoiły trochę duszę, a trzy jej władze: rozum, pamięć i wolę podnosi do takiej doskonałości według ich przymiotów, jaka tylko jest możliwa w tym życiu.

Następnie zaklina i rozkazuje czterem namiętnościom duszy, którymi są: radość, nadzieja, ból i obawa, aby na przyszłość były uległe i uporządkowane.

Wszystkie te władze są wyrażone przez nazwy, które zawiera pierwsza strofa. Ich zaś naprzykrzanie się, czynności i poruszenia Oblubieniec uspokaja w duszy przez wielką słodycz, rozkosz i odwagę, które posiada w tym udzielaniu się i darze duchowym, jaki Pan Bóg czyni jej ze siebie w tym czasie. Albowiem w tym darze Pan Bóg przeobraża w sposób żywy duszę w siebie, sprawiając tym samym, że wszystkie jej władze, pożądania i poruszenia tracą swą naturalną niedoskonałość i zmieniają się w boskie. Mówi więc:

Przez ptaki w swym locie swobodne.

5. Nazywa ptakami swobodnymi w locie porywy wyobraźni, które są lekkie i chyże do przebiegania z jednego miejsca na drugie. One to bowiem, gdy dusza w ukojeniu raduje się słodkim udzielaniem się Umiłowanego, zwykły ją zniechęcać i gasić jej upodobanie swymi subtelnymi lotami. Mówi do nich Oblubieniec, że zaklina je przez lir słodkie wdzięki itd., gdyż słodycz i rozkosz duszy są już tak obfite i ustawiczne, że one nie mogą jej przeszkadzać tak, jak zwykły przedtem (gdy się jeszcze tak nie wzniosła), niech więc zaprzestaną swych niespokojnych lotów, ataków i wyskoków. Odnosi się to i do innych słów, jak to tu wyjaśniamy, a którymi są:

Lwy, jelenie, rogacze skaczące.

6. Przez lwy rozumie tu gwałtowność i ataki władzy gniewliwej, gdyż ona w swych porywach jest tak odważna i zuchwała, jak one.

Przez jelenie i rogacze skaczące rozumie tu drugą władzę duszy, tj. pożądliwą. Jest ona władzą wszelkiego pożądania i ma dwie cechy: tchórzostwo i zuchwałość. Jest tchórzliwa, ponieważ gdy nie znajduje rzeczy łatwych dla siebie, wtedy ucieka, kryje się, traci odwagę i w tym jest podobna do jeleni, które mają tę władzę pożądliwą w większym stopniu niż inne zwierzęta, i dlatego są tchórzliwe i nieśmiałe. Jest zaś ta władza zuchwała, gdy znajduje rzeczy podatne dla siebie. Wtedy się nie ukrywa, nie ucieka, lecz usilnie ich pożąda, rzuca się na nie z całą siłą i gwałtownością i w tym jest podobna do rogaczy, które z tak wielką pożądliwością odnoszą się do tego, czego się im zachce, że nie tylko biegną za tym, lecz nawet skaczą i dlatego nazwane są tu skaczącymi.

7. Zaklinając więc lwy, poskramia w duszy ataki i wybuchy gniewu: zaklinając jelenie leczy pożądliwość z jej tchórzostwa i małoduszności, które przedtem ją onieśmielały; zaklinając wreszcie rogacze skaczące ucisza i uspokaja pragnienia i pożądania, które przedtem biegały niespokojne, skacząc jak rogacze z jednego miejsca na drugie, byle tylko zaspokoić pożądliwość, jaka już teraz jest zaspokojona przez lir słodkie dźwięki, którymi się raduje, i przez śpiew syren, w których rozkoszy się pasie.

Należy też zauważyć, że Oblubieniec nie zaklina tu samych władz pożądliwości gniewliwych, gdyż one zawsze są w duszy, lecz tylko ich niepokojące i nieumiarkowane akty, oznaczone tu przez lwy, jelenie i rogacze skaczące, one bowiem w tym stanie duszy koniecznie powinny zaniknąć.

Góry, doliny, rozłogi.

8. Przez te trzy wyrazy są oznaczone wadliwe i nieodpowiednie czyny trzech władz duszy: pamięci, rozumu i woli. Czyny te są wtedy nieuporządkowane i niedoskonałe, gdy sięgają ponad swą miarę zbyt wysoko lub zbyt nisko, albo choćby nie przekraczały tych granic, gdy się skłaniają bardziej ku jednej skrajności. A więc przez góry, które są bardzo wysokie, są oznaczone czyny, które sięgają do zbyt wielkiej i nie odpowiadającej im wielkości. Przez doliny, które są bardzo niskie, są oznaczone czynności tych trzech władz mieszczące się w ramach bardziej ciasnych i szczupłych, niż im to odpowiada. Przez rozłogi wreszcie, które nie są ani zbyt wysokie, ani zbyt niskie, lecz mają w sobie coś z jednego i drugiego, są oznaczone czynności władz, wychylające się nieco ponad słuszną miarę i poziom. Bo chociaż nie są one ostatecznie wykolejone, co by się zdarzyło, gdyby popadły w grzech śmiertelny, to jednak wciąż jeszcze wahają się na stronę czy to grzechu powszedniego, czy też niedoskonałości, choćby nawet małej, popełnionej przez rozum, pamięć czy wolę.

Wszystkie te akty, przekraczające słuszną miarę, również zaklina Oblubieniec aby ustały na dźwięki lir i śpiew syren. Te dźwięki oraz śpiew tak wpływem swoim utrzymują owe trzy władze duszy na właściwym stopniu działalności, że zajęte swym słusznym działaniem nie tylko nie popadają w krańcowość, ale się nawet ku niej nie skłaniają. Następują dalsze wiersze:

Wody, przestworza jaśniejące,
Upiory nocne, sen niepokojące.

9. Również przez te cztery wyrazy oznacza tu odczucia czterech namiętności, którymi - jak już wspomnieliśmy - są: ból, nadzieja, radość, obawa.

Przez wody rozumieją się odczucia bólu, które trapią duszę, gdyż tak jak woda wlewają się do niej. Toteż Dawid, mówiąc o nich, woła do Boga: Salvum me fac, Deus, quoniam intra.veru.nt aquae usque ad animam meam; "Wybaw mnie, Boże, bo weszły wody aż do duszy mój ej" (Ps 68,2).

Przez przestworza rozumie odczucia nadziei, bo tak jak powietrze poruszone wiatrem, leci i ona do nieobecnego przedmiotu, którego się spodziewa. I o tym również mówi Dawid: Os meum aperui, et attraxi spiritum, quia mandatu tua desiderabam (Ps 118, 131), tj. otworzyłem usta mojej nadziei i zaczerpnąłem powietrza mego pragnienia, gdyż spodziewałem się i pragnąłem przykazań Twoich.

Przez jaśniejące wyrażone są odczucia namiętności radości, które zapalają serce jak ogień i dlatego mówi dalej Dawid: Concaluit cór meum intra me, et in meditatione mea exardescet ignis; "Rozgorzało serce moje we mnie, a w rozmyślaniu moim rozpalił się ogień" (Ps 38, 4). Czyli w rozmyślaniu moim rozbłyśnie we mnie radość.

Przez upiory nocne wyraża tu odczucie innej namiętności, którą jest obawa. Odczucia te u osób duchowych, które jeszcze nie osiągnęły zaślubin duchowych, o jakich mówimy, są czasem bardzo wielkie. Pochodzą one bądź to ze strony Boga, który w czasie, gdy chce im dać niektóre łaski, jak to wyżej mówiliśmy, zsyła na nie obawę i strach w duchu oraz zalęknienie ciała i zmysłów, które nie są jeszcze dostatecznie umocnione, udoskonalone i przygotowane na przyjęcie takich darów; bądź też ze strony szatana, który w tym czasie, gdy Bóg daje duszy to ukojenie i słodycz w sobie, zazdroszcząc jej tego szczęścia i spokoju, i chcąc ją go pozbawić, usiłuje przejąć ją obawą i przerażeniem, a czasem grozi jej nawet w jej wnętrzu. Gdy zaś widzi, że do samej głębi jej wnętrza nie może się dostać, gdyż jest głęboko skupiona i zjednoczona z Bogiem, stara się zewnątrz, w części zmysłowej, nękać ją różnymi roztargnieniami, przykrościami, bólami i przerażeniem zmysłów, próbując czy tym sposobem nie uda mu się zaniepokoić oblubienicy w jej łożu.

Nazwani są ci szatani upiorami nocnymi, gdyż są duchami ciemności i usiłują pogrążyć duszę w mrokach, by przyćmić to światło Boże, którym się raduje.

Nazywa ich upiorami niepokojącymi sen, ponieważ one to budzą i wyprowadzają duszę z jej słodkiego snu wewnętrznego, a także i dlatego, ponieważ szatani, którzy to powodują, czuwają zawsze, aby wzniecać te obawy. Tego rodzaju obawy biernie przenikają w ducha osób już duchowych, czy to ze strony Boga, czy to szatana. Nie wspominam tu o innych obawach doczesnych czy naturalnych, gdyż takich obaw nie miewają osoby uduchowione. Cechą osób uduchowionych jest doznawanie raczej duchowych tylko obaw.

10. Także i te odczucia czterech namiętności duszy zaklina Oblubieniec, sprawiając, że ustają i uciszają się, gdyż dzięki rozlewnym lirom swej słodyczy i śpiewowi syren swych rozkoszy daje już oblubienicy w tym stanie obfitość, moc i zaspokojenie, by one nie tylko panowały w niej, lecz by jej nawet w najmniejszym stopniu nie zniechęcały.

Tak wielka bowiem jest wzniosłość i niewzruszoność duszy w tym stanie, że jak dawniej zalewały ją gorzkie wody bólu z różnych przyczyn, a zwłaszcza z powodu grzechów własnych czy innych ludzi - to bowiem zwykli głęboko odczuwać ludzie duchowi - to teraz, chociaż je także słusznie ocenia, nie zadają jej bólu ani nie budzą uczucia. Również współczucia nie doznaje dusza, chociaż posiada jego skutki i doskonałości. W cnotach jej nie ma już żadnych słabości, a tylko sama moc, stałość i doskonałość. I w tym miłosnym przeobrażeniu jest podobna do aniołów, którzy dobrze wiedzą, co to jest ból, lecz go nie odczuwają i spełniają dzieła miłosierdzia, choć nie odczuwają współczucia. Czasami jednak w pewnych okresach Bóg dopuszcza, by odczuwała różne zajścia i cierpiała przez nie, by przez to powiększała swe zasługi, potęgowała jeszcze więcej swą miłość lub też w innym jakimś celu, jak to uczynił z Najświętszą Dziewicą, ze świętym Pawłem i innymi; jednak z natury swojej stan taki nie dopuszcza tego.

11. W pragnieniach nadziei również nie doznaje utrapień: mając pełne zadowolenie w tym tak ścisłym zjednoczeniu się z Bogiem, jakie tylko jest dostępne w tym życiu, od świata nie ma się czego spodziewać, a łask duchowych również nie pragnie, gdyż widzi się i czuje pełną bogactw Bożych. Tak więc na śmierć i życie jest zgodna z wolą Bożą i zjednoczona z nią, w swej części zmysłowej i duchowej mówi zawsze: Fiat voluntas tua; "Bądź wola Twoja" (Mt 6,10), bez odczuwania jakiejś zachcianki i pożądania, bo nawet jedyne pragnienie ujrzenia twarzą w twarz Boga, nie sprawia jej udręki.

Również odczucia radości, które zwykły powodować w duszy większe lub mniejsze poruszenie, teraz nią nie wstrząsają. Tak wielka bowiem jest jej obfitość, jaką się raduje, że jest podobna do morza, które się nie zmniejsza przez rzeki z niego wypływające, ani nie wzrasta, przez te, które do niego wpływają. I jest dusza w tym stanie owym źródłem, o którym mówi Chrystus przez św. Jana, że jego wody "tryskają ku żywotowi wiecznemu" (J 4, 14).

12. Powiedzieliśmy, że dusza w tym stanie przeobrażenia nie odczuwa żadnych nowości, wydawać się więc może, że jest pozbawioną radości dodatkowych, których nawet błogosławieni w niebie nie są pozbawieni. Należy zatem zaznaczyć, że chociaż dusza nie jest pozbawiona radości i słodyczy dodatkowych, gdyż przeciwnie, otrzymuje je zazwyczaj w nadmiarze, to jednak istotne udzielanie się ducha w niczym się nie zwiększa, gdyż wszystko to, co może jeszcze otrzymać, już posiada: tak więc to, czym się cieszy, jest większe od tego, co mogłaby otrzymać.

I stąd za każdym razem, gdy się do niej uśmiecha radość, uweselenie, czy to z rzeczy zewnętrznych czy też duchowych i wewnętrznych, natychmiast zwraca się do radości i bogactw, jakie ma już w sobie i zażywa o wiele większej radości i rozkoszy w tym, co ma, niż w tym, co może otrzymać na nowo. Ma w tym niejako właściwość Boga, który chociaż we wszystkich rzeczach się rozkoszuje, jednak nie tyle się rozkoszuje w nich, ile sam w sobie, gdyż w sobie ma dobro nieskończenie wyższe niż w nich wszystkich. Tak więc wszystkie nowe radości i słodycze, które nadarzają się duszy, przypominają jej, by bardziej się rozkoszowała tym, co już ma i czuje w sobie, niż tamtymi nowościami, gdyż te, które posiada, jak powiedziałem, są od nich o wiele większe.

13. Jest to naturalną rzeczą, że gdy jeden przedmiot raduje i zadowala duszę, a ona posiada inny, który wyżej ceni i który większą dla niej jest radością, natychmiast przypomina się jej on i do niego zwraca się jej radość i upodobanie. Bowiem dodatkowe szczęście z tych nowości duchowych i z tego, co dusza na nowo otrzymuje, jest tak znikome w porównaniu z tym, istotnym, jakie już posiada, iż można powiedzieć, że jest niczym. Gdy bowiem dusza doszła do owego dopełnienia się jej przeobrażenia, w którym już urosła do całkowitej miary, nie wzrasta już tymi dodatkami duchowymi jak inne, które nie osiągnęły jeszcze tego stopnia. Lecz jest rzeczą zdumiewającą widzieć, że chociaż dusza nie odczuwa nowych rozkoszy, zdaje się jej, że je wciąż na nowo otrzymuje i że je zawsze miała. Dzieje się to dlatego, że ich zawsze na nowo kosztuje, bo jej dobro jest zawsze nowe, wydaje się jej więc, że wciąż otrzymuje coś nowego, choć przyjmować tego nie potrzebuje.

14. Gdybyśmy chcieli mówić o blasku chwały, jakiej czasem udziela Bóg duszy w tym uścisku, będącym pewnym zwrotem Jego Ducha ku niej, w jakim pozwala jej widzieć i radować się zarazem tym bezmiarem rozkoszy i bogactw w niej złożonych, nie da się nic powiedzieć, czym by to można choć trochę objaśnić. Gdyż jak słońce, kiedy przeniknie morze, prześwietla je aż do najgłębszych otchłani i jaskiń, i ukazują się perły i najbogatsze żyły złota, i inne kosztowne minerały itd., tak i to Boskie Słońce, Oblubieniec, zwracając się do oblubienicy wydobywa na światło bogactwa jej duszy do tego stopnia, że aż aniołowie stają nad nią pełni zdumienia i mówią słowa Pieśni nad pieśniami: "Któraż to jest, która idzie jak zorza powstająca, piękna jak księżyc, wybrana jak słońce, ogromna jak wojska uszykowane porządnie?" (6, 9). W tym oświeceniu, choć jest tak wzniosłe, nic nowego nie przydaje się takiej duszy, lecz to, co miała, zostaje wystawione na światło, by się mogła radować tym, co miała przedtem.

15. Gdy dusza jest tak promienna, mężna, spoczywająca tak blisko Boga, nie mogą zbliżyć się do niej upiory nocne, ani szatani swymi mrokami jej przyćmić, przestraszyć swymi strachami, ani zbudzić jej swymi atakami. Stąd żadna rzecz nie może jej dosięgnąć ani się jej uprzykrzać, gdyż wyszła już ze wszystkiego w swego Boga, gdzie raduje się całym spokojem i smakuje wszelkiej słodyczy, i rozkoszuje się wszelką rozkoszą, o ile na to pozwalają warunki i stan tego życia. Do niej to odnoszą się słowa, które wyrzekł Mędrzec: "Dusza spokojna i bezpieczna jest jak ustawiczne gody" (Prz 15, 15). Bo jak na godach znajduje się smak wszelkich pokarmów i słodycz wszelkiej muzyki, tak w tej uczcie, którą dusza znajduje na piersi Oblubieńca, raduje się z największych rozkoszy i kosztuje wszelkich słodyczy. Lecz tak słabo wyraziliśmy tutaj te przeżycia i w ogóle tak mało da się o nich słowami powiedzieć, że nie wyrażają one ani cząstki tego, co dusza rzeczywiście w tym stanie odczuwa. Gdy bowiem dusza osiągnie ten pokój Boży, który, jak mówi Kościół święty, "przewyższa wszelki zmysł" (Flp 4, 7), wtedy wszelki zmysł staje się niemy, niezdolny, by cośkolwiek o tym powiedzieć. Następują teraz wiersze drugiej strofy:

Przez lir słodkie dźwięki l przez śpiew syren was zaklinam.

16. Mówiliśmy już, że przez słodkie dźwięki lir wyraża tu Oblubieniec słodycz, którą w tym stanie daje ze siebie duszy, a przez którą każe w niej ustać wszystkim wspomnianym uprzykrzeniem. Jak bowiem dźwięki lir, napełniając duszę słodyczą i wytchnieniem, tak ją upajają i podnoszą, że ustają jej wszelkie zniechęcenia i zmartwienia, tak i owa słodycz trzyma duszę tak zebraną w sobie, że żadne zmartwienie nie może jej dosięgnąć. Mówi więc niejako: przez tę słodycz, którą ja wlewam w duszę, niech ustąpi wszystko to, co nie jest słodkie dla duszy. Powiedzieliśmy, że śpiew syren oznacza tę zwyczajną rozkosz, jaką dusza posiada. Nazywa ją śpiewem syren, gdyż jak ten śpiew jest według podania tak słodki i rozkoszny, iż porywa i rozmiłowuje słuchających i każe im zapomnieć o wszystkim innym, tak i ta rozkosz, płynąca ze zjednoczenia z Bogiem, tak pochłania duszę i ożywia, że jest ona nieczuła na wszystkie uprzykrzenia i zamieszania, o których była mowa w poprzedniej strofie. Są one wyrażone w słowach następnego wiersza:

Byście nie sprawiały swym gniewem udręki.

17. Gniewem nazywa też wszystkie zamieszania i udręki pochodzące z tych nieumiarkowanych odczuć i czynności, o których już mówiliśmy. Jak bowiem gniew swą gwałtownością zamącą pokój, wychodząc z jego granic, tak również te wszystkie odczucia itp. przerywają swymi poruszeniami granice pokoju i uciszenia duszy, czyniąc w niej zamieszanie, gdy jej dotykają. I dlatego mówi:

Ni się zbliżały w murów otoczenia.

18. Przez mur rozumie tu otoczenie pokoju oraz waty z cnót i doskonałości, którymi sama dusza jest zabezpieczona i obwarowana jak ogród, gdzie Umiłowany pasie się między kwiatami. Ogród ten tylko dla Niego samego jest zachowany i strzeżony. Dlatego i w Pieśni nad pieśniami nazywa On duszę ogrodem zamkniętym: "Ogrodem zamkniętym siostra moja" (4, 12). Stąd mówi tu, aby nikt nie dotykał otoczenia i muru Jego ogrodu,

By miła spała pełna ukojenia,

19. tj. by coraz bardziej kosztowała rozkoszy z tego ukojenia i słodyczy, którymi raduje się w Umiłowanym. Dla duszy bowiem nie ma tu bramy zamkniętej i zawsze, gdy chce, może się radować tym słodkim snem miłości, jak to tłumaczy Oblubieniec, gdy mówi w Pieśni nad pieśniami: "Poprzysięgam was, córki jerozolimskie, przez sarny i jelenie polne, abyście nie budziły ani dawały się ocknąć miłej, dokąd sama nie zechce" (3,5).

All rights reserved. Publication or distribution of any content from this site is possible only with our permission
© Krakowska Prowincja Karmelitów Bosych 1998-